Na początek jeszcze kilka słów przypomnienia, co dokładnie amerykanie świętują:
W dniu 4 lipca 1776 ogłoszono deklarację niepodległości Stanów Zjednoczonych od Wielkiej Brytanii, wywołało to radość w wielu amerykańskich miastach. Rok później pamiętając to wydarzenie filadelfijczycy uczcili ten dzień dzwonami, petardami, świecami. Po zakończeniu wojny w 1783 roku, 4 lipca stał się świętem w niektórych miastach, a 1941 roku kongres ogłosił je świętem federalnych. Podobno Deklaracja Niepodległości stała się jednym z najbardziej podziwianych i kopiowanych dokumentów politycznych wszech czasów…
Nie wiem czy to urok lata i wakacyjny klimat, ale z tego co widzę na amerykańskich blogach, tam ludzie wręcz czekają na to święto. Sporo osób już dzisiaj ma wolne z racji, że w tym roku 4 lipca wypada w sobotę.
Blogerzy prześcigają się w przygotowywaniu niebiesko-czerwono- białych potraw, niektóre wyglądają genialnie, zobaczcie sami:
1, 2, 3, 4 |
Zauważyłam też, że szaleją na punkcie arbuza i podają go na kilka sposobów, swoją drogą szacunek dla osoby, która wykrawała z arbuza gwiazdki i wyjęła z niego wszystkie pestki:)
Jest to ogólnie dzień pikników, koncertów, gry w baseball, wycieczek na plażę, natomiast w większych miastach jak w Bostonie czy Filadelfii organizowane są huczne uroczystości:
- W Bostonie, USS John F. Kennedy często płynie do portu, a Boston Pops Orchestra daje koncert nad brzegami rzeki Charles.
- W Filadelfii odbywa się uroczystość w Independence Hall, gdzie odbywają się historyczne sceny i odczytywana jest Deklaracja Niepodległości.
No i te przepiękne fajerwerki - znajoma, która miała okazję oglądać je na żywo, nad brzegiem oceanu – mówiła, że robią oszałamiające wrażenie i ciężko je porównać z jakimkolwiek pokazem w Polsce.
1, 2, 3 |
Może to był arbuz bezpestkowy :) Wpadła mi w oko ta tarta :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa robiłam kiedyś torta z amerykańską flagą, bo kuzynka sobie taki zażyczyła na urodziny :D
OdpowiedzUsuń