wtorek, 23 czerwca 2015

Pomysł na prezent DIY - śmieszna gra

Dzień dziecka już co prawda za nami, ale zbliżają się wakacje i mam dla Was propozycję na własnoręczne wykonanie gry. Może na kolejny dzień Taty?:) Zainspirowała mnie gra, którą widziałam w mini klubie podczas naszych majowych wakacji.

Po powrocie postanowiłam zrobić sobie własną wersję, przy robieniu była masa zabawy – Evcia jako modelka tak się rozkręciła, sami zobaczcie


Sama gra polega na robieniu śmiesznych min przedstawionych na kartach, ich zapamiętywaniu i odgadywaniu przez partnera. Ale po kolei:
  • Zacznijmy od wykonania 18 zdjęć ze śmiesznymi minkami/buźkami naszych dzieci.
  • Zdjęcia możemy poddać lekkiej obróbce i dodać do nich wesołe cliparty, emotikony. Zdjęcia mogą być kolorowe lub czarnobiałe, wszystko kwestia Waszego wyboru.
  • Następnie tworzymy kolaże według następującego schematu
    • 2 te same zdjęcia na jednym obrazie

    • 4 zdjęcia na jednym obrazie (po 2 różne zdjęcia) 

  • Następnie musimy wydrukować – wywołać –czarno białe lub kolorowe zdjęcia.
  • Poprzycinać i przykleić na arkusze w dwóch kolorach (np. czerwone i niebieskie), tak aby powstały dwa komplety.
W sumie musimy posiadać 72 karty:
  • 18 dużych kart w kolorze A
  • 18 dużych kart w kolorze B
  • 18 małych kart w kolorze A
  • 18 małych kart w kolorze B
Zasady gry
  1. Główny cel to zapamiętanie grymasów i odgadniecie ich w jak największej ilości przez Waszego partnera.
  2. W grze może brać od 3 do 5 osób, w wieku od 5 lat

Wersja gry w przypadku 4 graczy
  • Dzielicie się na zespoły dwuosobowe, następnie ustalacie między sobą gracza A i gracza B.
  • Gracz A pokazuje śmieszne miny, a gracz B będzie musiał odgadnąć, co pokazuje jego partner. Drużyna numer 1 gra czerwonymi kartami, a drużyna numer 2 niebieskimi. Gracze A grają dużymi kartami, a gracze B małymi.
  • Gracze B losują od swojego partnera 6 kart, bez podglądania. Gracze A odkładają pozostałe 12 kart na bok, i zabierają od graczy B te 6 kart, które oni wylosowali. Gracze A zapamiętują karty i w momencie jak są gotowi mówią stop, wtedy obydwoje muszą odłożyć karty obrazkami do dołu.
  • Gracze B biorą do ręki swoje 18 kart i próbują odgadnąć miny pokazywane przez swoich partnerów. W momencie jak graczowi B wydaje się, że rozpoznał minę to, układa przed nim kartę, która ją odwzorowuje.
  • Gra się kończy gdy jeden z graczy B, ułoży 6 kart. Wtedy wszyscy gracze A porównują swoje duże karty z małymi kartami graczy B.  Jeżeli mała karta pasuje do dużej to znaczy, że grymas został odgadnięty. W takim przypadku taka mała karta jest zatrzymywana i oznacza 1 punkt.
Runda druga
  • W grze biorą udział tylko te karty, które nie brały udziału w rundzie pierwszej lub nie zostały odgadnięte w pierwszej rundzie.
  • W tej rundzie role się zamieniają – gracze A stają się graczami B.
  • Wygrywa drużyna z największą ilością punktów.
Wersja dla 3 lub 5 graczy
  • Gracz numer 1 losuje 7 dużych kart z jednego zestawu, nie musi ich zapamiętywać.
  • Pozostali gracze (czyli 2 lub 4) układają zestaw 18 małych kart przed nimi – obrazkami do góry. 
  • Gracz numer 1 rozpoczyna pokazywanie śmiesznych min, kto pierwszy odgadnie daną minę to wybiera odpowiednią małą kartę z kart leżących przed nimi. 
  • Wygrywa ten kto uzbiera najwięcej małych kart, czyli punktów.
Powodzenia:)

czwartek, 11 czerwca 2015

Mój pierwszy milion:) plus ROZDANIE, CANDY

Uroczyście donoszę, że Uroczyste Chwile przekroczyły swój pierwszy milion  wyświetleń:), niesamowicie mnie to ucieszyło i było miła powakacyjną niespodzianką. Na tę chwilę czekałam cztery lata, i był to czas lepszych i gorszych momentów. Chwil kiedy wątpiłam w dalszy sens istnienia bloga i chwil kiedy nabierałam energii do dalszego działania.

Blogowanie, jak to się zaczęło
A wszystko zaczęło się, gdy będąc na urlopie macierzyńskim szukając chwili dla siebie i momentu oderwania myśli od pieluszek i zmiksowanych zupek postanowiłam zbierać myśli w postaci bloga. Początkowo miał to być blog poświęcony wyłącznie świętom i imprezom i pomysłom na prezenty lub dekoracje, które możemy zrobić sami.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Uroczyste chwile na wakacjach... Ślub na plaży

Ostatni tydzień był dla mnie wyjątkowy, wspólny wyjazd rodzinny i świętowanie dnia mamy i dziecka w słonecznej Grecji. Pełen relaks i beztroska, oczywiście ograniczona o potrzeby dwu i pięciolatka, ale zawsze:)

Na wyjazd standardowo zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili, tym razem padło na wyspę Kos, położoną zaledwie kilka kilometrów od wybrzeży Turcji.





Rowerem przez wyspę Kos
A to co nas urzekło chyba najbardziej to niesamowite ścieżki rowerowe wzdłuż wybrzeża. Dzięki temu dni spędzaliśmy nie tylko na plaży lub basenie, ale właśnie aktywnie na rowerkach.

Na wyspie jest mnóstwo wypożyczalni i za 5-6 euro można mieć rower z siedziskiem dla dziecka w cenie, jako że Evcia na siedzisko jest już za duża to dla niej wypożyczaliśmy rower z przyczepką lub tandem. Co było rozwiązaniem wręcz idealnym, bo mała miała frajdę, a my większe poczucie bezpieczeństwa niż gdyby miała sama jechać na mniejszym rowerze (chociaż takie też były dostępne).



Część wyspy w której był nasz hotel był stosunkowo płaska, więc same wycieczki były przyjemnością, a widok palm i turkusowego morza to dawka niezapomnianych wspomnień ładujących baterie na najbliższe miesiące.



Ślub na plaży

Podczas tego tygodnia, mieliśmy też okazje być świadkami trzech ślubów na plaży, we wszystkich przypadkach były to śluby par brytyjskich. To doświadczenie i obserwacje z nim związane dały mi do myślenia. 

Zawsze towarzyszył mi w głowie obraz, że ślub na plaży w „ciepłym” kraju musi być czymś niesamowicie romantycznym i pięknym samym w sobie. Trochę te moje wizje zostały jednak zburzone, bo zamiast tego zobaczyłam grupę ok.60 słabo skoordynowanych, wakacyjnie nastawionych osób, dla których sam ślub był tylko przerwą pomiędzy drinkami z opcji AI, a kąpielami w basenie. Panny młode były za to spocone i wyraźnie rozczarowane zachowaniem swoich gości.

Co  w takim razie można by zrobić, aby ślub na plaży był jednak wydarzeniem romantycznym:

  • Po pierwsze niezwykle istotny moim zdaniem jest wybór pory dnia, celowałbym bardziej w godzinę 19 lub 20, niż 15-16. Temperatura jest dużo przyjemniejsza, a na samej plaży jest intymniej.
  • Intymność takiego wydarzenia to kolejny ważny element, ja zdecydowanie nie polecałabym dużych hoteli i plaż do nich przyległych. Tłum wczasowiczów wcale nie musi być tego dnia najbardziej pożądanym gościem. Lepiej też wybrać termin przed lub poza sezonem.
  • Strój – szpilki i bankietowe kreacje słabo się sprawdzają, piasek to zdecydowanie nie jest ich przyjaciel. 
  • Ilość gości, z tego co zauważyłam, to w tym przypadku opcja typu moje wielkie greckie wesele romantyczności nie sprzyja, a wpływ wakacyjnego kurortu na atmosferę robi swoje.

Tyle mogę powiedzieć czerpiąc jedynie z obserwacji:)

Tymczasem życzę Wam udanego i ciepłego tygodnia:)